niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział VI - "Kiedy naprawdę czuje się samotny, bierze do ręki długopis i pisze."

"-Wiesz, kiedy świat jest wredny ? Wtedy, gdy Ona jest blisko, a nie mogę uchwycić jej wzrokiem. Gdy jest blisko, ale nie ze mną. Nie przy mnie."

Słodki uśmiech Violetty przywitał akurat budzącego się Diego. Oczywiście zdziwił się że Violetta jest obok niego. No tak, w końcu mieli mieć dzisiaj próbę. Już jutro jest ich przedstawienie. Dzisiaj ostatnia próba, jutro męczyć się nie będą.
- No w końcu wstałeś. - powiedziała szatynka, przyglądając się zaspanemu chłopakowi. Nadal nie miał za bardzo ochoty na wstawanie z łóżka, postanowił jednak to zrobić.
- Co ty tutaj robisz? - spytał.
- Przyszłam odwiedzić mojego ulubionego kolegę. Do tego mieliśmy zrobić próbę. Już jutro jest przedstawienie.
- No dobra... Zrobimy te próbę. Zaczekaj na mnie na dole. Ogarnę się i przyjdę. - powiedział Diego, a Violetta od razu opuściła jego pokój. Chłopak poszedł do niej po jakiś 15 minutach.
- To jak? Zaczynamy te próbę?
- Tak, zaczynajmy. - odpowiedział, po czym razem ze swoją przyjaciółką ruszył do pianina stojącego w salonie.
Po chwili już zaczął grac melodię, którą oboje doskonale znali. Piosenka została napisana przez Diego jakiś czas temu. Kiedy naprawdę czuje się samotny, bierze do ręki długopis i pisze. Zwykle są to zwykłe zapiski w notatniku, jednak czasami przychodzi mu do głowy tekst piosenki. A kiedy już przyjdzie mu do głowy, od razu musi to zapisać. Miał w sobie talent, o jakim większość może pomarzyć. Wyjątkowy głos, który już nie jedną dziewczynę oczarował. Nie oczarował jednak jeszcze tej odpowiedniej osoby. Tej która siedziała obok niej. Której śpiew oczarowywał jego.
Może się wydawać dziwne że oboje mają tą samą pasję, te same marzenia. Jednak wychowywali się razem. Często mama Violetty zajmowała się i nim. A wtedy siedzieli we troje, śpiewali, wygłupiali się. Miłość do muzyki mają od zawsze, zarazili się nią od matki Violetty. Ta sama pasja sprawia że mogą spędzać ze sobą więcej czasu. Razem robią to co uwielbiają. Razem spełniają marzenia. Jutrzejszy występ miał być dla nich przepustką do sławy. Wyemitowany w internecie. Tylko oni mieli ten swój duet, reszta śpiewała w grupie. Było pewne że jeśli ktoś zauważy czyjś talent, to tylko ich. Dlatego właśnie tak się do tego przygotowywali. By dać z siebie wszystko, a nawet więcej. Nie wiedzieli jednak, że ten występ nie będzie miał miejsca. Cóż, w duecie sama by nie zaśpiewała, a Leon kompletnie nie nadaje się do tej piosenki. Do tego sama Violetta nie będzie jutro w stanie zaśpiewać. Po takim ciosie nie będzie jej w końcu łatwo otrzeć łzy i wejść na scenę.

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział V

~ " Dopiero późną nocą przy szczelnie zasłoniętych oknach gryziemy z bólu ręce umieramy z miłości " ~ 

Sekunda, minuta, godzina. Zegar wskazuję już 2 w nocy, jednak on nadal nie śpi. Nie śpi, bo nie może. Leży w zielonej pościeli, bezmyślnie wpatrując się w sufit. Sam nie wiedział dlaczego jeszcze nie śpi. Po prostu po dzisiejszej rozmowie z Leonem po prostu nie może o tym wszystkim przestać myśleć.
Co takiego podczas tej rozmowy powiedział mu Verdas? Dlaczego Diego nie może przestać teraz o tym myśleć? Odpowiedź jest prosta. Kazał mu się trzymać z daleka od Violetty. Kazał mu po prostu zerwać kontakt z dziewczyną, którą przecież zna dłużej niż on. Czy to było normalne? Pomimo słów meksykanina, Diego nie miał zamiaru oddalać się od Violetty. Ona była i zawsze będzie jego najlepszą przyjaciółką. Nie może w końcu zabronić mu spotykania się z kimś, kto daje mu szczęście.
W końcu Hiszpan znudzony gapieniem się w nudny, biały sufit, ruszył się z łóżka i jak najciszej powędrował w kierunku kuchni. Na celu miał napicie się wody, jednak po drodze zajrzał jeszcze do lodówki. Bezsensowne otwieranie, gapienie się i zamykanie lodówki stało się już chyba jego nawykiem. Po dokładnym obejrzeniu zawartości lodówki, skusił się na waniliowy jogurt po czym wrócił do swojego pokoju, starając się nie obudzić rodziców. Po zjedzeniu zabranego jogurtu, leżał słuchając muzyki z telefonu. W efekcie nie przymknął nawet oka przez całą noc. Zasnął dopiero około 6 rano.

- Diego, wstawaj. Spóźnisz się do szkoły. - zawołała matka bruneta, bez pukania wchodząc do pokoju śpiącego syna. Chłopak jeszcze smacznie spał, jednak musiała go obudzić. Po jej słowach jednak Diego tylko mruknął coś pod nosem po czym szczelnie okrył się kołdrą. Jego matka podeszła do niego z zamiarem zabrania mu kołdry. Gdy to zrobiła, Diego otworzył oczy, patrzył błagalnie na rodzicielkę.
- Mamo, ja tu marznę. Oddaj kołdrę. - powiedział, próbując wyrwać swojej matce cieplutką kołderkę, pod którą wcześniej tak miło mu się spało. - Oddaj, chce spać.
- Przypominam że czeka na ciebie szkoła, kochanie. - powiedziała. Dokładniej przyjrzała się synowi - Spałeś w ogóle?
Gdy zadała to pytanie, chłopak tylko kiwnął głową. Owszem, spał. Przecież ta godzina się liczy, prawda? Kobieta jednak patrzyła na chłopaka z niedowierzaniem.
- Coś jest nie tak, widzę to. - powiedziała po czym usiadła obok chłopaka, który otulił się kołdrą oddaną chwile wcześnie przez jego matkę. - Powiesz mi o co chodzi? Pomimo tego że wydaje ci się że się tobą nie przejmujemy, martwimy się.
- Nic się nie dzieje, mamo. - zapewnił chłopak. - Ostatnio tylko trochę źle się czuje - skłamał - Zaczekaj, za chwilę zejdę na śniadanie.
Powiedział, od razu chcąc wstać z łóżka. Zatrzymała go jednak jego rodzicielka. Dziwnie wyglądał - tyle widziała.
- Ile spałeś? - spytała. Chłopak tylko wywrócił oczami.
- Około godziny. - powiedział zgodnie z prawdą, ponieważ wiedział że jeśli powie jej że całą noc, nie uwierzy mu. Zresztą, prawie nigdy nie wierzyła mu kiedy kłamał.
- Kładź się i śpij, dzisiaj nie idziesz do szkoły. - powiedziała. Już po minucie nie było jej w pokoju chłopaka, który od razu otulił się kołdrą i zasnął.

- Francesca, widziałaś dzisiaj Diego? - spytała Violetta, gdy zauważyła gdzieś swoją przyjaciółkę. Miała mieć dzisiaj z Diego próbę, a on jak na złość nie pokazuje się w szkolę.
- Nie widziałam. Zadzwoń do niego, może zostaje dzisiaj w domu. - zaproponowała przyjaciółka. Jednak Violetta pokręciła tylko głową.
- Mam pomysł, pójdę do niego. Może mnie potrzebuje, jeśli nie przyszedł. - powiedziała, i zanim Francesca zdążyła ją powstrzymać, wyszła ze szkoły kierując się w stronę domu przyjaciela. Zapukała do drzwi, jednak nikt nie otwierał jej przez dłuższy czas. W końcu postanowiła wejść. Od razu skierowała się do pokoju chłopaka. Gdy zauważyła że śpi, lekko się zdziwiła, bo było już późno. Nie chciała go jednak budzić.
- Niech się wyśpi... - powiedziała pod nosem. Czekała jednak aż się obudzi. Nie odpuści mu dzisiaj próby.

wtorek, 17 czerwca 2014

Rozdział IV - "Wszyscy gdzieś się spieszyli. Wszyscy, tylko nie on."

"Teraz jedyne co mi pozostało to udawać, że wszystko jest ok, że twoje imię nie wywołuje u mnie dreszczy, że na twój widok moje serce nie przyśpiesza."

Gdy jego rodzice w końcu zjawili się w domu, wrzucił do torby notatnik i zbiegł na dół. Krzyknął tylko że już idzie do Violetty i po chwili zniknął w drzwiach. I tak nie miał za dobrych relacji z rodzicami. Nigdy nie mieli dla niego czasu, chyba że akurat byli gdzieś na wakacjach z Violettą i jej ojcem. Więc dlaczego teraz miałby posiedzieć z nimi chwile w domu, porozmawiać chociaż chwilę? Wcale nie znali swojego syna. I on nie zamierzał się im narzucać. Wcześniej nie czuł się samotny. Wcześniej, czyli kiedy? Kiedy Violetta jeszcze nie znała Leona. Kiedy to z nią spędzał każdą wolną chwilę. A teraz, pomimo tego że coraz częściej doznaje uczucia samotności, nie zamierza poprawiać stosunków z rodzicami. Uważa że na to za późno. Zdecydowanie za późno.
Już po chwili chłopak szedł w stronę domu swojej przyjaciółki. Przyglądał się ludziom. Wszyscy gdzieś się spieszyli. Wszyscy, tylko nie on. On miał jeszcze czas. Przynajmniej wydawało mu się że ma jeszcze dużo czasu. Że zdąży zrobić wszystko, co chce zrobić do momentu swojej śmierci. Ale przecież nikt nie zna daty swojej śmierci. Nikt nie zna dnia, godziny. Nie zdawał sobie sprawy z tego że jego czas już się kończy, że powinien cieszyć się każdą minutą.
Gdy w końcu był pod domem Violetty, jej ojciec akurat wychodził. Wpuścił chłopaka, który od razu pobiegł do pokoju przyjaciółki. Dziewczyna siedziała pisząc coś swoim pamiętniku. Oboje mieli tak że bez opisywania swoich uczuć na papierze by się nie obyło. Brunet usiadł obok niej, jednak gdy spróbował zerknąć do pamiętnika, ona go zamknęła.
- Trochę prywatności, ja twojego zeszytu nawet dotknąć nie mogę a ty mi się gapisz jak piszę. A w ogóle, to się puka. - powiedziała Violetta. Chłopak tylko wywrócił oczami.
- Ciebie też miło widzieć, mała. - powiedział i delikatnie pocałował jej policzek. - Jednak następnym razem prosiłbym o milsze powitanie.
- Uważaj żebyś następnym razem nie dostał w łeb tym zeszytem. - powiedziała. Oboje się zaśmiali.
Reszta dnia minęła im dość szybko. Zdecydowanie za szybko, szczególnie dla Diego który nie miał ochoty rozstawać się z Violettą. Niestety, jutro rano szkoła. Ta myśl jeszcze bardziej go przerażała. Myśl że jutro znów zaśpiewa z Violettą. Że tym razem po prostu zwieje z tej lekcji, bo nie wytrzyma. Nie wytrzyma. Obok niego na scenie stoi Violetta, uśmiecha się do niego. Z kolei obok sceny stoi Leon, z każdą chwilą nienawidząc go jeszcze bardziej niż on jego. O ile to jest możliwe.
Chociaż w tym momencie ma ją tylko dla siebie. Gdy są razem na scenie, nic się nie liczy. Cały świat znika. Po prostu są razem, cieszą się chwilą.
Występ zbliżał się nieubłaganie. To już za kilka dni, przez co Pablo jeszcze bardziej zaczął nalegać na częstsze próby przyjaciół. Spotykali się więc codziennie w wolnym czasie. Violetta coraz mniej czasu spędzała z Leonem, bo każdą wolną chwilę spędzała z przyjacielem. Czy to mogło być denerwujące dla Leona? Oczywiście że mogło.

sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział III - "Był przyjacielem, bratem. Nic więcej."

"- Cze­go się boisz? - za­pytała.
W jed­nej chwi­li w głowie po­jawiły się set­ki myśli... Boję się te­go, że będę zwykłym sza­rym człowiekiem. Te­go, że nie spot­kam oso­by, która uczy­ni mo­je życie wyjątko­wym... Także te­go, że nie będę w sta­nie da­wać ra­dości oso­bom, które kocham. Boję się życia... Ale naj­bar­dziej boję się te­go, że nig­dy nie zro­zumiesz, co chcę ci po­wie­dzieć, bo jest to dla mnie za trud­ne.
- Boję się... pająków - odpowiedział­."

Diego szedł razem z Francescą bez celu, wpatrując się w jeden punkt przed sobą. Włoszka od jakiś 15 minut mówiła mu że musi się przełamać i powiedziec Violettcie do niej czuje. Diego jednak wcale jej nie słuchał. Miał dosyć. Dosyć tego że dziewczyna go poucza, chociaż sama nie potrafi stanąć przed ukochanym chłopakiem i powiedziec co do niego czuje. Bo "przecież podobno chłopak powinien być odważniejszy". Odwaga nie ma nic wspólnego z uczuciem. Szczególnie z uczuciem którym on darzył przyjaciółkę. Odwagą jest w tym przypadku trzymanie wszystkiego w tajemnicy, powstrzymywać częstą chęć pocałowania dziewczyny. Ta miłość nie pozwalała mu nawet na dłuższy uścisk czy chociażby pocałunek w policzek. Nawet po takim pocałunku jest rozkojarzony, ma ochotę wszystko jej wyznać. Ale nie może. Nie może, bo chce by dziewczyna była szczęśliwa. Chce by była z kimś kogo ona darzy wyjątkowym uczuciem. Wiele razy słyszał od niej że go kocha. Jednak kocha go jak brata, wiedział że nie ma szansy na coś innego. Był przyjacielem, bratem. Nic więcej. Chociaż jej uśmiech wywoływał u niego szybsze bicie serca. Chociaż gdy widział ją z Leonem, dostawał nagłego ataku niepohamowanej zazdrości. Takiej, że jak najszybciej chcę się znaleźć jak najdalej od zakochanej pary.
Jego przemyślenia nagle przerwał głos przyjaciółki.
- Diego, słuchasz mnie? - spytała Francesca, bliska focha. W końcu tyle mówiła, a on żadnego słowa z jej wypowiedzi nie przyswoił. Przewróciła oczami, gdy chłopak przez dłuższy czas zastanawiał się co odpowiedzieć.
- Okey, nie słuchałem. Przepraszam. Zamyśliłem się. Wrócę już lepiej do domu. Jestem lekko zmęczony, a muszę wieczorem wstąpić do Violetty. Cześć Fran. - powiedział po czym odszedł. Na szczęście już po krótkiej chwili był w domu. Jego rodziców jeszcze nie było. Za jakieś pół godziny mieli powrócić z pracy, a potem szybko szykować się na spotkanie z rodzicami Violetty. Zawsze mówi "z rodzicami", a tak naprawdę Violetta ma tylko ojca. Jej matka nie żyje. Przyzwyczaił się jednak do tego wyrażenia. W końcu jej matka kiedyś zajmowała się również nim, traktowała go jak własnego syna. Razem z Violettą wiedzieli że ona nadal jest obok.
Ze względu na to że nadal był sam w domu, chłopak rzucił się na łóżko i zatopił się w miękkiej pościeli. Sięgnął po notatnik. Chwila spokoju, więc mógł pisać. Wszystko, co tylko przyszło mu do głowy.

Zazdrość mnie wykańcza. Chociaż nie powinienem być zazdrosny. Zazdrosny o najlepszą przyjaciółkę? Jednak ona jest dla mnie nadal jak największy skarb. Owszem, mogę wmawiać sobie że boje się tego że ją skrzywdzi. Boje się. Boje się że ten idiota ją zrani, jednak silniejsza jest u mnie zazdrość. Nie powiem jej prosto w oczy tego że nie powinna z nim być. Wszyscy w studio go uwielbiają. Nawet jej ojciec twierdzi że jest to chłopak z dobrej rodziny. Więc w moich obawach jestem sam. Są one w zupełności nieuzasadnione. Ale nie potrafię się ich pobyć, wiedząc jak ona go kocha, a on w każdym momencie może ją skrzywdzić. 

środa, 4 czerwca 2014

Rozdział II - "Cześć, kocham Cię"

"Kochać to także umieć się roz­stać. Umieć poz­wo­lić ko­muś odejść, na­wet jeśli darzy się go wiel­kim uczu­ciem. Miłość jest zap­rzecze­niem egoiz­mu, za­bor­czości, jest skiero­waniem się ku dru­giej oso­bie, jest prag­nieniem prze­de wszys­tkim jej szczęścia, cza­sem wbrew własnemu. "

Co jest najważniejsze w miłości? Żeby była szczęśliwa osoba, którą kochamy. Właśnie dlatego Diego z niesamowitą cierpliwością znosi moment w którym Violetta wita się z chłopakiem w którym jest zakochana - Leonem. Nigdy nie chciał dla niej źle, wiedział że z Leon jest szczęśliwa. Cała trójka już po niecałej minucie znalazła się w sali w której odbywały się zajęcia z Pablo. Nauczyciela jeszcze nie było. Diego postanowił się wreszcie przestać męczyć i usiadł jak najdalej od gołąbeczków. Wtedy podeszła do niego Francesca.
- I jak tam wasza wycieczka? - spytała. Chłopak przez dłuższy moment nie odpowiadał. W końcu jednak odezwał się.
- Lepiej nie pytaj. Było bardziej niezręcznie niż zwykle, tyle. Niby na początku świetnie i w ogóle. Dopóki nie zaczęła mi gada o Leonie. Ja tego nie wytrzymam niedługo psychicznie, Francesca.
- Spokojnie, spokojnie. Tak cie denerwuje to że spotyka się z Leonem? Czyżby nasz Dieguś był zazdrosny? - spytała dziewczyna, z zadziornym uśmiechem. On wcale nie zwrócił uwagi na zaczepkę dziewczyny. Ona nic nie rozumiała. Nic a nic. Franesca, widząc że wcale nie poprawiła mu humoru, usiadła obok niego. - Aż tak cie wzięło?
Hernandez, słysząc jej słowa, tylko kiwnął głową.
- Nie możesz się tak męczyć, biedaku. Powiedź jej.
- Według ciebie mam podejść i powiedziec "Cześć, kocham Cię"? - spytał z ironią. Naprawdę nie widział opcji żeby powiedziec dziewczynie prawdę. Jest jego przyjaciółką, nie kocha go. A jemu zależy na tym by czuła że może na niego liczyć w każdej sytuacji.
- Dobra, może to faktycznie bez sensu. Ale nie możesz cały czas się smucić! Już wiem, pójdziemy gdzieś razem po zajęciach. Co ty na to? Nie będziesz musiał z nimi siedzieć, bo zapewne nawet jeśli masz plany z Violettą, on się wepchnie.
- Dobrze, niech będzie. - zgodził się chłopak. Nie rozmawiali już dłużej, bo do sali wszedł nauczyciel.
- Diego, Violetta, na scenę. - powiedział od razu. Violetta na te słowa zareagowała z entuzjazmem. Z niecierpliwością czekała na przedstawienie które miało odbyć się za dwa tygodnie. Diego nie był aż tak do tego chętny. Miał śpiewać z Violettą, przez co Leon nie był zachwycony. W końcu jednak ruszył się z miejsca i stanął na scenie, obok dziewczyny.
Po zajęciach Diego wyjaśnił Violettcie dlaczego nie pójdzie tym razem z nią z i z Leonem, po czym wrócił do Francescy. Była ona niby przyjaciółką Violetty, jednak ostatnio wolała spędzać czas z Diego, a nie z zakochanymi. Tak samo z resztą miał Diego. Uwielbiał spędzać czas z Vilu. Kiedy nie ma przy niej Leona. Obiecał więc dziewczynie że wpadnie do niej dzisiaj wieczorem. Z resztą i tak by przyszedł, bo ich rodzice po raz kolejny wychodzą gdzieś razem.