sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział XI

~ Po jakimś czasie zrozumiała, że musi się poddać... Musi ułożyć sobie życie bez niego... ~


Kolejna minuta, która przysparza jeszcze więcej bólu.
"Jeszcze chwila" - obiecała sobie, ze złamanym sercem wpatrując się w zamkniętą trumnę. Pomimo tego, że go nie widzi, wyobraża sobie jak teraz wygląda. W głowie widzi Diego. Diego, ale nie tego którego doskonale zna. Diego, którego w tym momencie sobie wyobraża, już się nie uśmiecha. Nie potrafi teraz jej rozbawić, przytulić, pocieszyć. Blady, zimny. Trup. Diego. Ale już nie jej Diego. Jej Diego nie ma. Wiedziała, była pewna, że chłopak cały czas jest przy niej, że nigdy jej nie opuści. Nigdy nie będzie sama.
"Musisz być twarda, Violetta" - odezwał się głos w jej głowię - "Twarda, dla niego. Nie chciałby, byś cierpiała".
Dziewczyna oderwała wzrok od trumny, gdy usłyszała dobrze znany jej głos. Głos matki chłopaka. Wiedziała, że kobieta zapewne czuje się w tym momencie podobnie do niej.
- Co tutaj robisz tak wcześnie, skarbie? - usłyszała znów głos kobiety, zdając sobie sprawę że nie odpowiedziała na jej smutne powitanie.
- Przyszłam do niego... Chciałam się pożegnać, na spokojnie, zanim jeszcze wszyscy przyjdą. - odpowiedziała, po czym znów odwróciła głowę w kierunku trumny - Chciałabym być na jego miejscu. On na to nie zasługiwał. Był cudowny... Nie ma na świecie drugiej takiej osoby.
Znów poczuła łzy, powoli spadające po jej już od dawna mokrym policzku.
"Weź się w garść" - powtórzyła sobie w myślach - "On by nie chciał. Na pewno by nie chciał."
- Widzę, że myślimy tak samo. - znów usłyszała głos kobiety, która po chwili już stała obok niej - Myślę, że wszystko dzieje się po coś, kochanie. Jego śmierć pokazuje, jak łatwo można stracić wszystko, co jest dla nas w życiu najważniejsze.

- Widzisz to? - spytała Francesca, wyciągając spod zielonej poduszki zeszyt. - Co to jest?
- Jego... Pamiętnik? Coś w tym stylu. Zapisywał tu wszystkie swoje myśli. - powiedziała, mimowolnie wyciągając rękę po zeszyt. Coś kazało jej go wziąć. Coś jej mówiło, że powinien należeć do niej. Francesca od razu oddała przyjaciółce to, co znalazła. - Większości mi nie zdradził. Myślę, że najlepiej będzie gdy ja go schowam... Nie można go wyrzucić.
- Nic stąd nie zostanie wyrzucone. - usłyszały głos matki chłopaka, wchodzącej do pokoju - Ale myślę, że chciałby żeby trafiło to do ciebie. Zabierz go więc, jeśli chcesz. Zawsze to jakaś pamiątka.
Kobieta obdarowała ją delikatnym uśmiechem. Violetta od razu schowała zeszyt do swojej torby, po czym wróciła do pomocy w zabieraniu wszystkich rzeczy chłopaka. Wszystko miało trafić na strych, by nic nie przypominało Diego na co dzień. Nikt z domowników nie wytrzymałby takiego bólu, a na pewno przechodząc obok drzwi do pustego pokoju, niejednokrotnie by tam zajrzeli.

- Violetta, przyszłaś już. - w drzwiach powitała dziewczynę Olga - Kolacja czeka na ciebie w kuchni.
- Nie jestem głodna, dziękuje. - odmówiła, siląc się na lekki uśmiech w kierunku gosposi. Ruszyła od razu na górę, do swojego pokoju. Wyciągnęła zeszyt, który zabrała z pokoju swojego zmarłego przyjaciela. Usiadła na łóżku, po czym przyjrzała się dokładnie okładce. Przejechała opuszkami palców po granatowym, niezidentyfikowanym materiale, zastanawiając się czy powinna go otworzyć, czy raczej schować głęboko do szuflady. Potrzebowała teraz słów Diego. Jednak była to zawsze jego prywatność. W końcu postanowiła na razie nie otwierać zeszytu, którego jeszcze miesiąc temu nie mogła nawet dotknąć, a jeśli już dotknęła, skutkowało to awanturą. Przypomniała sobie, jak chłopak wściekał się, gdy próbowała chociaż podejrzeć, co piszę. Tak uroczo się wściekał. Do tego, nie umiał się długo na nią złościć i krótko po napadzie złości, potrafił ją przytulić i powiedzieć jak bardzo ją uwielbia. Dopiero w tym momencie poczuła, że brakuje jej go bardziej, niż myślała. Dużo bardziej, niż myślała. Ale musi sobie bez niego poradzić.

czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział X

"Jest na świecie ta­ki rodzaj smut­ku, które­go nie można wy­razić łza­mi. Nie można go ni­komu wytłumaczyć. Nie mogąc przyb­rać żad­ne­go kształtu, osiada cias­no na dnie ser­ca jak śnieg pod­czas bez­wiet­rznej nocy."

- Nie uważasz, że miłość nie ma sensu? Wydaje ci się, że pewnej osoby nie kochasz. A potem  nagle okazuje się, że jest ona jednak dla ciebie najważniejsza, że bez niej nie możesz żyć. Tylko uświadamiasz to sobie za późno. Najbardziej irytujące uczucie na ziemi. - mówiła Violetta, bezmyślnie wpatrując się w ścianę. Francesca doskonale rozumiała, co w tej sytuacji może czuć jej przyjaciółka. W końcu i ona odczuwa teraz stratę. Stratę dobrego przyjaciela, którym był dla niej Diego. Jednak to nie uczucia Francescy w tym momencie są najważniejsze. To nie ona najbardziej przeżywa śmierć chłopaka.
- Jak ja sobie bez niego poradzę? - kontynuowała Violetta, ani chwili nie potrafiąc po prostu siedzieć w ciszy - Przecież on jest... był moim powietrzem. Ja tak bardzo go kocham. Nie przyjmuje do wiadomości, że już nigdy go nie zobaczę.

- Nie wydaje mi się, by był to dobry pomysł. - usłyszała głos Leona.
- Prosiłam Cię już, byś wyszedł z mojego pokoju. Nie mam czasu na to, by z tobą rozmawiać. - powiedziała Violetta, wpatrując się we wnętrze swojej szafy.
- Lepiej chodź do studio, nie męcz się.
- Myślisz że byłabym w stanie spokojnie przesiedzieć w studio?! - spytała, po czym z wściekłością spojrzała na chłopaka - Myślę, że chciałby bym poszła na jego  pogrzeb. Tak mogę się z nim pożegnać. Czyżbyś zabraniał mi pożegnać się z najważniejszą osobą mojego życia?
- On nie żyję, Violetta. Pogódź się z tym.
- Nie musisz mi o tym przypominać, Leon. Wiem że on nie żyje. Ale nadal go kocham. Kocham go, i chcę tam iść. Mam do tego prawo. W dodatku, nie wydaje mi się by ktokolwiek kto dobrze zna Diego poszedł dzisiaj na zajęcia. Jeśli chcesz, idź. Będziesz tam sam. A teraz proszę cię, wyjdź z mojego pokoju.
Chłopak tym razem postanowił wysłuchać prośby Violetty. Od razu opuścił jej pokój. Nie podobało mu się to, że dziewczyna cierpi. Ciągle obwiniał Diego, pomimo tego że chłopak nie żyje. Nie rozumiał, że przez ciągle proszenie jej by zapomniała, tylko sprawia jej ból. On nigdy nie lubił jej przyjaciela, do tej pory nie może zrozumieć jej wielkiego uwielbienia. A może po prostu jest zazdrosny, że to Diego Violetta kocha zdecydowanie bardziej?

Wielki powrót.

Ktoś z was może natknął się na informacje, że ochodzę z bloggera. Owszem, odchodzę. Ale nie całkowicie. Na tego bloga postanowiłam oficjalnie wrócić, reszta moich wypocin jest już historią. Dlaczego wracam akurat tutaj? Od dwóch lat piszę opowiadania, ale historia, którą niektórzy już znacie, nadal jest moim największym i najpiękniejszym dziełem. Jest całkowicie moja. Daje mi siłe na przetrwanie w tym co kocham. Nadzieje na lepsze jutro. Pomaga mi wcielić się w postać cierpiącą, po stracie bliskiej osoby. Sprawia, że ja staje się lepszą osobą. Równocześnie zawiera w sobie element, jaki ja sama najbardziej uwielbiam - element fantastyczny. Ta historia ma dla mmie ogromną wartość, nawet ja czytając ją czuje jej magie. Nie ważne czy ktoś to będzie czytał, czy nie. Ważne, że ja jestem dumna z tego co piszę.
Rozdział postaram się dodać jeszcze dziś, jeśli kogoś to interesuje. Może ktoś kiedyś przypadkowo trafi na tego bloga - chce, by takie osoby poczuły to, co ja czuje pisząc tą historie. Poczuły te magie (bynajmniej nie jest to magia świąt, bo ja jej kompletnie nie czuję).

To do następnego.
Patrycja Dominguez

niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział IX

"Wieczorami lubię chodzić w Twojej za dużej bluzie , którą zostawiłeś u mnie . To tak , jakbym wciąż Cię dotykała."

Jeszcze chwila. Za kilka minut powinni wejść na scenę. Tymczasem jednak bezskutecznie próbują dodzwonić się do Diego, albo chociaż Violetty. Żadne z nich nie odbiera. Pablo próbuje dzwonić do matki Diego, jednak ta gdy odbiera mówi mu że nie wie gdzie on jest, że powinien być teraz w studio. No właśnie, ale go nie ma.
- Dobra, nie ma czasu. Przebierajcie się, za chwile macie być na scenie. - odezwała się Angie.
- Mówiłam już że nie wejdę, dopóki nie zobaczę Diego. Żywego. - powiedziała Francesca. Jakimś cudem udało jej się ściągnąć wszystkich na swoją stronę - dopóki nie pojawi się Diego i Violetta, przedstawienie się nie odbędzie.
- Proszę was, przebierajcie się i na scenę, inaczej może to w ogóle zniszczyć studio. - powiedział Antonio. W końcu uczniowie zakończyli swój "strajk". Faktycznie - to przedstawienie było ważne dla studio. Gdy poszli, do Pablo zadzwonił telefon. Rozmowa nie była długa, jednak wyjaśniła nieobecność Diego. To był ojciec Violetty. Powiedział że Violetta się nie pojawi dzisiaj na przedstawieniu, z dokładnym wyjaśnieniem dlaczego. Angie od razu pobiegła do Violetty. Pablo zastanawiał się czy powiedziec uczniom. Postanowił że zrobi to dopiero po przedstawieniu.

Dźwięk telefonu odciągnął matkę zmarłego chłopaka od pracy. Odebrała, przeglądając jakieś papiery. Nie wiedziała czego za chwilę się dowie. Nie spodziewała się, że tak szybko straci syna. Po przedstawieniu się, lekarz od razu poprosił by przyjechała o jednego ze szpitali - nie jest to w końcu rozmowa na telefon. Długo się nie zastanawiała - chodzi w końcu o jej syna. Załatwiła sobie zwolnienie na resztę dnia, po czym wsiadła do samochodu i pojechała do tego szpitala na rozmowę z lekarzem.
Gdy była już na miejscu, lekarz już na nią czekał niedaleko drzwi, co trochę ją zaniepokoiło.
- Pani Dominguez? Mam dla Pani przykrą wiadomość... - zaczął, bez emocji - Pani syn nie żyje.Wpadł pod samochód, zginął na miejscu.
Matka Diego stała wpatrując się w lekarza. Nie dotarły jeszcze do niej jego słowa. Niemożliwe. Niemożliwe by jej syn odszedł tak szybko. Dopiero teraz zauważyła że nie dawała mu tyle miłości i uwagi, na ile zasługiwał. Zauważyła że zostawiła go samego. Całkiem samego, w tym wielkim świecie. Nigdy nie była dla niego jak prawdziwa matka. Gdy szedł pierwszy raz do szkoły, zaprowadziła go tam opiekunka.Gdy chorował, zostawał z opiekunką. Teraz zaczynało jej brakować syna.

- Świetnie wam poszło! - powiedział Pablo po przedstawieniu. - A teraz... Mam dla was przykrą wiadomość.
- Wiedziałam! - powiedziała Francesca. Nie musiał jej tłumaczyć o co chodzi. Wybiegła. Pobiegła do Violetty.


niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział VIII

"Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu, osiada ciasno na dnie serca jak śnieg podczas bezwietrznej nocy."

Krople deszczu opadały na ulicę, na której widać było jeszcze ślad krwi. Krwi jej przyjaciela. Ale jego już tu nie było. Jego zabrali. Violetta nadal nie ruszała się z ławki, na którą wcześniej przyprowadziła ją starsza pani. Nie miała siły. Wiedziała że powinna już być w studio. Postanowiła jednak - nie wystąpi. Nie zamierzała jeszcze w ostatniej chwili zastąpić Diego kimś innym. Nigdy nie zamierzała go zastąpić kimś innym. Pewnie siedziałaby dłużej, gdyby nie usłyszała znajomego jej głosu. To był Leon, Pablo wysłał go by poszukał Violetty i Diego.
- Violetta? Gdzie jest Diego? -  spytał niczego nieświadomy chłopak, siadając obok płaczącej dziewczyny. Nie odpowiedziała mu. Wpatrywała się cały czas w drogę. Leon, zaciekawiony co ona tam takiego widzi, odwrócił wzrok w tamtą stronę. Dopiero w tym momencie zauważył czerwony ślad krwi, powoli zmywany z drogi przez deszcz. Nie rozumiał jeszcze o co chodzi, postanowił więc zapytać.
- Co tutaj się stało? - zapytał. Violetta po jego słowach tylko wstała z ławki i odbiegła w stronę domu. Nie biegł za nią. Postanowił dać jej czas. Pójdzie do studia i powie Pablo że Diego i Violetta nie przyjdą. Nie wiedział co innego miałby zrobić. W końcu nie będzie jej męczył, by tylko dowiedzieć się gdzie wcięło Diego. Gdy był w studio, powiedział o tym że Violetta raczej nie wystąpi, a Diego gdzieś wcięło. Potem poszedł do Fran.
- Znalazłeś ją w ogóle? - spytała Włoszka, wpatrując się w ekran swojego telefonu.
- Tak, była na ławce niedaleko parku. Ale płakała, a gdy ją zapytałem co się stało to uciekła. - wyjaśnił - Nie rozumiem jej zachowania. Diego w ogóle tam nie było, a mieli być razem.
- Zaraz... Niedaleko parku? - spytała Francesca.
- No tak, przecież mówię.
- Leon, niedaleko parku był wypadek. Zginął w nim chłopak w naszym wieku. - powiedziała. - Idę do Pablo. Nie wystąpimy dzisiaj, nie ma mowy.
- Czekaj... Nie masz pewności że to akurat tam był wypadek. I że to Diego nie żyje.
- Leon, ja nie zamierzam wystąpić. On jest moim przyjacielem, rozumiesz?
Włoszka od razu skierowała się do Pablo. Byli tam wszyscy. Oczywiście dziwili się że Violetta wraz z Diego nie wystąpią dzisiaj. Nie ominęliby przecież przedstawienia.
- Pablo, ja też nie wystąpię. - odezwała się, ku zdziwieniu wszystkich. - Nie wejdę na scenę, dopóki nie zobaczę że Diego jest cały.
- O czym ty mówisz? - zdziwił się nauczyciel. - Po prostu pokłócili się z Violettą. Tyle. Nic mu nie jest.
- Ja też się wystąpię. - odezwała się Ludmiła.
- Dzieciaki, przestańcie. Nie będę odwoływał całego przedstawienia, bo im nie chce się przyjść.

środa, 2 lipca 2014

Rozdział VII - "Nie wiedziała że widzi go po raz ostatni."

"Jak wytłumaczyć Tobie mam, że jesteś wszystkim, tym co mam? Tym co jest dobre, i co złe. Uwierz, tak bardzo kocham Cię"

Czas mija bardzo szybko. A wraz z nim upływa życie człowieka. Z każdą sekundą zbliżamy się do śmierci. Powinniśmy więc każdą sekundę wykorzystać. Cieszyć się każdą minutą. Nie zamartwiać bez powodu. To jest właśnie niezrozumiałe w życiu nastolatków. Większość z nich ma dość swojego życia. Nie widzi jak wielkie szczęście go spotkało. Nie każdy ma w końcu normalne życie. Dlaczego wiec Diego tak przejmuje się tym co czuje do swojej przyjaciółki? Proste. On nie ma pojęcia jakie szczęście ma że żyje. Nie ma pojęcia że to szczęście niedługo zostanie mu odebrane. Gdyby wiedział, na pewno od razu powiedział by Violettcie całą prawdę. Cieszyłby się każdą sekundą która mu została. A nie wie, więc spędza czas na zastanawianiu się ile jeszcze przetrzyma patrzenia na zakochaną parę.
Zapewne gdyby ktoś powiedział któremuś z przyjaciół Hiszpana że zostało mu niewiele czasu, żadne z nich by w to nie uwierzyło. Był to w końcu pewny siebie i energiczny chłopak. Nic nie wskazywało na to że to właśnie jego przedwcześnie stracą. Jednak niczego nie da się przewidzieć.
- Diego, wychodzę do pracy. - powiedziała matka Diego, akurat wchodząca do pokoju chłopaka. Diego leżał na swoim łóżku, pisząc w notatniku. Gdy jednak weszła jego matka, wrzucił go szybko pod poduszkę. 
- Naprawdę musisz pracować nawet w sobotę? - spytał. W końcu to dzisiaj miał śpiewać z Violettą. Chciał by byli przy nim. Jednak zawsze gdy miało się wydarzyć coś dla niego ważnego, jego rodzice byli w pracy. Nawet ojciec Violetty znajdzie dzisiaj czas by przyjść i być razem z nią. Ale w końcu chyba już się powinien do tego przyzwyczaić.  
- Przepraszam, wiesz że nie dam rady załatwić sobie dzisiaj wolnego. Jestem pewna że dasz sobie rade. Tylko się za bardzo nie stresuj, kochanie. Dobrze, to ja już pójdę. Zobaczymy się wieczorem. - powiedziała, po czym opuściła pokój swojego syna. Chłopak od razu wyciągnął notatnik spod poduszki. Znowu zostawia go samego. Po raz kolejny opuszcza go w ważnym dla niego momencie. Nigdy nie stwierdziłby że go nie kocha. Jednak... Przypomina sobie te momenty, gdy był sam. Gdy przy innych byli rodzice, a on po prostu był sam. To dla niego nie było przyjemne. 
Od samego rana Violetta siedziała u Diego. Dzisiaj była sobota, więc nie musieli przejmować się szkołą. Tym razem nie marnowali swojego cennego czasu na próby, tylko siedzieli i oglądali stare zdjęcia. Diego miał ich mnóstwo. W szkole powinni pojawić się około 16. Dzisiaj był dzień przedstawienia, dlatego nie stresowali się niepotrzebnie. Po prostu spędzali ten czas razem. Moment w którym Diego chociaż na chwilę może zapomnieć o tym że Violetta jest z Leonem, bo nie wspomina o nim w co drugim zdaniu. Około 12 Violetta wychodziła już od Diego - umówiła się z Leonem. On oczywiście był ważniejszy dla Violetty. Zresztą, nie interesowało jej w tym momencie to że zostawia go samego. Nie wiedziała że widzi go po raz ostatni. Że to koniec. Koniec przyjaźni, koniec życia. Nie wiedziała że niedługo to ona będzie odczuwać tą samotność. Że to ona będzie płakać po nocach, rozmyślać co by było gdyby. To ona będzie wylewać swoje smutne myśli na papier. To na kartkach jej pamiętnika będą widniały ślady pojedynczych kropel łez. Nie miała pojęcia że nastanie czas, gdy każdego wieczora, nie zważając na pogodę wstanie i pójdzie na cmentarz, z jedną, jedyną białą różą. Nie wiedziała że każdego dnia będzie mówiła do kogoś, kto nie żyje. Nie żyje, jednak jest w jej sercu. Jest tam i nigdy nie zniknie. 
Diego siedział w swoim pokoju. Była straszna pogoda, aż nie chciało mu się wstać z łóżka. Grał na gitarze, co jakiś czas zerkając w okno. Gdy spojrzał na zegarek, dopiero zorientował się która jest godzina. Przecież za 10 minut miał się spotkać z Violettą w parku. Mieli stamtąd iść do studio. Od razu więc zerwał się z łóżka. Po drodze chwycił tylko kurtkę przeciwdeszczową. W końcu na dworze nadal padało. Do parku miał około 20 minut, musiał więc się pospieszyć by zdarzyć. Po około 5 minutach nie był jeszcze w połowie drogi. Był już prawie pewien że się spóźni, przez co mogą spóźnić się do studio. Postanowił więc po prostu pobiec. Wtedy był pewien że zdąży. W końcu te kilka minut biegu nic mu nie zrobi. Tak mu się przynajmniej wydawało. Dopóki nie dane mu było przejść przez ulicę. Nie zatrzymał się. Tak mu się spieszyło, że stwierdził że zdąży przebiec. Mylił się. 
- Leon, spokojnie. Zaraz będziemy. - mówiła do telefonu, idąc uliczkami Buenos Aires. Była pewna że Diego już czeka na nią w parku. Lekko się zagapiła i wyszła później niż powinna. Tak naprawdę już oboje powinni być w studio. 
- Dobra, a gdzie jesteście? - spytał głos w słuchawce. 
- Ja właśnie dochodzę do parku, Diego już tam powinien być. Stamtąd przyjdziemy do studio. Powiedź Pablo że za chwilę będziemy. - powiedziała, po czym schowała telefon do kieszeni. Szła nadal, by jak najszybciej znaleźć się w parku. Gdy już była niedaleko, zobaczyła jakąś grupę ludzi stojących przy ulicy. Stała karetka, jakiś facet tłumaczył co chwilę "Sam mi wbiegł pod koła". Zainteresowała się, i już zapomniała o tym że Diego powinien na nią czekać w parku. Podeszła do gapiów i przyglądała się wraz z nimi. Nic nie widziała. Nic a nic, dopóki nie dała rady jakoś przecisnąć się do przodu. Wtedy ją zamurowała. Przez pierwsze sekundy miała nadzieje że to tylko jakiś chory sen. Koszmar. Jednak po chwili zrozumiała że to rzeczywistość. Że to właśnie jej przyjaciel leży. Że to obok niego stoi lekarz, aktualnie tylko starający się uspokoić kierowcę samochodu. Przez chwilę zastanawiała się dlaczego nie pomagają Diego. Po chwili zrozumiała już dlaczego - po prostu nie mają już kogo ratować. Nie żyje. Jej przyjaciel nie żyje. Poczuła łzy na policzkach. Nie starła ich. Wpatrywała się w martwego przyjaciela, mając nadzieje że zaraz wstanie, podejdzie i ją przytuli. Wiedziała że to się nie stanie. Poczuła że ledwo utrzymuje się na nogach. W pewnym momencie jakaś starsza pani odciągnęła ją na pobliską ławkę. Violetta była blada, po jej policzkach cały czas ciekły łzy których nie potrafiła opanować.
- Co się stało? - spytała troskliwie starsza pani. 
- On odszedł... Zostawił mnie samą. Nie żyje. - powiedziała, od razu chowając twarz w dłoniach.

***
A teraz :
Minuta ciszy. 

Dziękuje. 
Dobrze wiedzieliście jak to będzie z tą historią, więc raczej nie powinniście mi tutaj panikować. Może być nieco dziwaczne, ze względu na mój stres przed wynikami rekrutacji. Nie rozpisuje się, bo nie mam o czym. Do następnego. 

niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział VI - "Kiedy naprawdę czuje się samotny, bierze do ręki długopis i pisze."

"-Wiesz, kiedy świat jest wredny ? Wtedy, gdy Ona jest blisko, a nie mogę uchwycić jej wzrokiem. Gdy jest blisko, ale nie ze mną. Nie przy mnie."

Słodki uśmiech Violetty przywitał akurat budzącego się Diego. Oczywiście zdziwił się że Violetta jest obok niego. No tak, w końcu mieli mieć dzisiaj próbę. Już jutro jest ich przedstawienie. Dzisiaj ostatnia próba, jutro męczyć się nie będą.
- No w końcu wstałeś. - powiedziała szatynka, przyglądając się zaspanemu chłopakowi. Nadal nie miał za bardzo ochoty na wstawanie z łóżka, postanowił jednak to zrobić.
- Co ty tutaj robisz? - spytał.
- Przyszłam odwiedzić mojego ulubionego kolegę. Do tego mieliśmy zrobić próbę. Już jutro jest przedstawienie.
- No dobra... Zrobimy te próbę. Zaczekaj na mnie na dole. Ogarnę się i przyjdę. - powiedział Diego, a Violetta od razu opuściła jego pokój. Chłopak poszedł do niej po jakiś 15 minutach.
- To jak? Zaczynamy te próbę?
- Tak, zaczynajmy. - odpowiedział, po czym razem ze swoją przyjaciółką ruszył do pianina stojącego w salonie.
Po chwili już zaczął grac melodię, którą oboje doskonale znali. Piosenka została napisana przez Diego jakiś czas temu. Kiedy naprawdę czuje się samotny, bierze do ręki długopis i pisze. Zwykle są to zwykłe zapiski w notatniku, jednak czasami przychodzi mu do głowy tekst piosenki. A kiedy już przyjdzie mu do głowy, od razu musi to zapisać. Miał w sobie talent, o jakim większość może pomarzyć. Wyjątkowy głos, który już nie jedną dziewczynę oczarował. Nie oczarował jednak jeszcze tej odpowiedniej osoby. Tej która siedziała obok niej. Której śpiew oczarowywał jego.
Może się wydawać dziwne że oboje mają tą samą pasję, te same marzenia. Jednak wychowywali się razem. Często mama Violetty zajmowała się i nim. A wtedy siedzieli we troje, śpiewali, wygłupiali się. Miłość do muzyki mają od zawsze, zarazili się nią od matki Violetty. Ta sama pasja sprawia że mogą spędzać ze sobą więcej czasu. Razem robią to co uwielbiają. Razem spełniają marzenia. Jutrzejszy występ miał być dla nich przepustką do sławy. Wyemitowany w internecie. Tylko oni mieli ten swój duet, reszta śpiewała w grupie. Było pewne że jeśli ktoś zauważy czyjś talent, to tylko ich. Dlatego właśnie tak się do tego przygotowywali. By dać z siebie wszystko, a nawet więcej. Nie wiedzieli jednak, że ten występ nie będzie miał miejsca. Cóż, w duecie sama by nie zaśpiewała, a Leon kompletnie nie nadaje się do tej piosenki. Do tego sama Violetta nie będzie jutro w stanie zaśpiewać. Po takim ciosie nie będzie jej w końcu łatwo otrzeć łzy i wejść na scenę.

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział V

~ " Dopiero późną nocą przy szczelnie zasłoniętych oknach gryziemy z bólu ręce umieramy z miłości " ~ 

Sekunda, minuta, godzina. Zegar wskazuję już 2 w nocy, jednak on nadal nie śpi. Nie śpi, bo nie może. Leży w zielonej pościeli, bezmyślnie wpatrując się w sufit. Sam nie wiedział dlaczego jeszcze nie śpi. Po prostu po dzisiejszej rozmowie z Leonem po prostu nie może o tym wszystkim przestać myśleć.
Co takiego podczas tej rozmowy powiedział mu Verdas? Dlaczego Diego nie może przestać teraz o tym myśleć? Odpowiedź jest prosta. Kazał mu się trzymać z daleka od Violetty. Kazał mu po prostu zerwać kontakt z dziewczyną, którą przecież zna dłużej niż on. Czy to było normalne? Pomimo słów meksykanina, Diego nie miał zamiaru oddalać się od Violetty. Ona była i zawsze będzie jego najlepszą przyjaciółką. Nie może w końcu zabronić mu spotykania się z kimś, kto daje mu szczęście.
W końcu Hiszpan znudzony gapieniem się w nudny, biały sufit, ruszył się z łóżka i jak najciszej powędrował w kierunku kuchni. Na celu miał napicie się wody, jednak po drodze zajrzał jeszcze do lodówki. Bezsensowne otwieranie, gapienie się i zamykanie lodówki stało się już chyba jego nawykiem. Po dokładnym obejrzeniu zawartości lodówki, skusił się na waniliowy jogurt po czym wrócił do swojego pokoju, starając się nie obudzić rodziców. Po zjedzeniu zabranego jogurtu, leżał słuchając muzyki z telefonu. W efekcie nie przymknął nawet oka przez całą noc. Zasnął dopiero około 6 rano.

- Diego, wstawaj. Spóźnisz się do szkoły. - zawołała matka bruneta, bez pukania wchodząc do pokoju śpiącego syna. Chłopak jeszcze smacznie spał, jednak musiała go obudzić. Po jej słowach jednak Diego tylko mruknął coś pod nosem po czym szczelnie okrył się kołdrą. Jego matka podeszła do niego z zamiarem zabrania mu kołdry. Gdy to zrobiła, Diego otworzył oczy, patrzył błagalnie na rodzicielkę.
- Mamo, ja tu marznę. Oddaj kołdrę. - powiedział, próbując wyrwać swojej matce cieplutką kołderkę, pod którą wcześniej tak miło mu się spało. - Oddaj, chce spać.
- Przypominam że czeka na ciebie szkoła, kochanie. - powiedziała. Dokładniej przyjrzała się synowi - Spałeś w ogóle?
Gdy zadała to pytanie, chłopak tylko kiwnął głową. Owszem, spał. Przecież ta godzina się liczy, prawda? Kobieta jednak patrzyła na chłopaka z niedowierzaniem.
- Coś jest nie tak, widzę to. - powiedziała po czym usiadła obok chłopaka, który otulił się kołdrą oddaną chwile wcześnie przez jego matkę. - Powiesz mi o co chodzi? Pomimo tego że wydaje ci się że się tobą nie przejmujemy, martwimy się.
- Nic się nie dzieje, mamo. - zapewnił chłopak. - Ostatnio tylko trochę źle się czuje - skłamał - Zaczekaj, za chwilę zejdę na śniadanie.
Powiedział, od razu chcąc wstać z łóżka. Zatrzymała go jednak jego rodzicielka. Dziwnie wyglądał - tyle widziała.
- Ile spałeś? - spytała. Chłopak tylko wywrócił oczami.
- Około godziny. - powiedział zgodnie z prawdą, ponieważ wiedział że jeśli powie jej że całą noc, nie uwierzy mu. Zresztą, prawie nigdy nie wierzyła mu kiedy kłamał.
- Kładź się i śpij, dzisiaj nie idziesz do szkoły. - powiedziała. Już po minucie nie było jej w pokoju chłopaka, który od razu otulił się kołdrą i zasnął.

- Francesca, widziałaś dzisiaj Diego? - spytała Violetta, gdy zauważyła gdzieś swoją przyjaciółkę. Miała mieć dzisiaj z Diego próbę, a on jak na złość nie pokazuje się w szkolę.
- Nie widziałam. Zadzwoń do niego, może zostaje dzisiaj w domu. - zaproponowała przyjaciółka. Jednak Violetta pokręciła tylko głową.
- Mam pomysł, pójdę do niego. Może mnie potrzebuje, jeśli nie przyszedł. - powiedziała, i zanim Francesca zdążyła ją powstrzymać, wyszła ze szkoły kierując się w stronę domu przyjaciela. Zapukała do drzwi, jednak nikt nie otwierał jej przez dłuższy czas. W końcu postanowiła wejść. Od razu skierowała się do pokoju chłopaka. Gdy zauważyła że śpi, lekko się zdziwiła, bo było już późno. Nie chciała go jednak budzić.
- Niech się wyśpi... - powiedziała pod nosem. Czekała jednak aż się obudzi. Nie odpuści mu dzisiaj próby.

wtorek, 17 czerwca 2014

Rozdział IV - "Wszyscy gdzieś się spieszyli. Wszyscy, tylko nie on."

"Teraz jedyne co mi pozostało to udawać, że wszystko jest ok, że twoje imię nie wywołuje u mnie dreszczy, że na twój widok moje serce nie przyśpiesza."

Gdy jego rodzice w końcu zjawili się w domu, wrzucił do torby notatnik i zbiegł na dół. Krzyknął tylko że już idzie do Violetty i po chwili zniknął w drzwiach. I tak nie miał za dobrych relacji z rodzicami. Nigdy nie mieli dla niego czasu, chyba że akurat byli gdzieś na wakacjach z Violettą i jej ojcem. Więc dlaczego teraz miałby posiedzieć z nimi chwile w domu, porozmawiać chociaż chwilę? Wcale nie znali swojego syna. I on nie zamierzał się im narzucać. Wcześniej nie czuł się samotny. Wcześniej, czyli kiedy? Kiedy Violetta jeszcze nie znała Leona. Kiedy to z nią spędzał każdą wolną chwilę. A teraz, pomimo tego że coraz częściej doznaje uczucia samotności, nie zamierza poprawiać stosunków z rodzicami. Uważa że na to za późno. Zdecydowanie za późno.
Już po chwili chłopak szedł w stronę domu swojej przyjaciółki. Przyglądał się ludziom. Wszyscy gdzieś się spieszyli. Wszyscy, tylko nie on. On miał jeszcze czas. Przynajmniej wydawało mu się że ma jeszcze dużo czasu. Że zdąży zrobić wszystko, co chce zrobić do momentu swojej śmierci. Ale przecież nikt nie zna daty swojej śmierci. Nikt nie zna dnia, godziny. Nie zdawał sobie sprawy z tego że jego czas już się kończy, że powinien cieszyć się każdą minutą.
Gdy w końcu był pod domem Violetty, jej ojciec akurat wychodził. Wpuścił chłopaka, który od razu pobiegł do pokoju przyjaciółki. Dziewczyna siedziała pisząc coś swoim pamiętniku. Oboje mieli tak że bez opisywania swoich uczuć na papierze by się nie obyło. Brunet usiadł obok niej, jednak gdy spróbował zerknąć do pamiętnika, ona go zamknęła.
- Trochę prywatności, ja twojego zeszytu nawet dotknąć nie mogę a ty mi się gapisz jak piszę. A w ogóle, to się puka. - powiedziała Violetta. Chłopak tylko wywrócił oczami.
- Ciebie też miło widzieć, mała. - powiedział i delikatnie pocałował jej policzek. - Jednak następnym razem prosiłbym o milsze powitanie.
- Uważaj żebyś następnym razem nie dostał w łeb tym zeszytem. - powiedziała. Oboje się zaśmiali.
Reszta dnia minęła im dość szybko. Zdecydowanie za szybko, szczególnie dla Diego który nie miał ochoty rozstawać się z Violettą. Niestety, jutro rano szkoła. Ta myśl jeszcze bardziej go przerażała. Myśl że jutro znów zaśpiewa z Violettą. Że tym razem po prostu zwieje z tej lekcji, bo nie wytrzyma. Nie wytrzyma. Obok niego na scenie stoi Violetta, uśmiecha się do niego. Z kolei obok sceny stoi Leon, z każdą chwilą nienawidząc go jeszcze bardziej niż on jego. O ile to jest możliwe.
Chociaż w tym momencie ma ją tylko dla siebie. Gdy są razem na scenie, nic się nie liczy. Cały świat znika. Po prostu są razem, cieszą się chwilą.
Występ zbliżał się nieubłaganie. To już za kilka dni, przez co Pablo jeszcze bardziej zaczął nalegać na częstsze próby przyjaciół. Spotykali się więc codziennie w wolnym czasie. Violetta coraz mniej czasu spędzała z Leonem, bo każdą wolną chwilę spędzała z przyjacielem. Czy to mogło być denerwujące dla Leona? Oczywiście że mogło.

sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział III - "Był przyjacielem, bratem. Nic więcej."

"- Cze­go się boisz? - za­pytała.
W jed­nej chwi­li w głowie po­jawiły się set­ki myśli... Boję się te­go, że będę zwykłym sza­rym człowiekiem. Te­go, że nie spot­kam oso­by, która uczy­ni mo­je życie wyjątko­wym... Także te­go, że nie będę w sta­nie da­wać ra­dości oso­bom, które kocham. Boję się życia... Ale naj­bar­dziej boję się te­go, że nig­dy nie zro­zumiesz, co chcę ci po­wie­dzieć, bo jest to dla mnie za trud­ne.
- Boję się... pająków - odpowiedział­."

Diego szedł razem z Francescą bez celu, wpatrując się w jeden punkt przed sobą. Włoszka od jakiś 15 minut mówiła mu że musi się przełamać i powiedziec Violettcie do niej czuje. Diego jednak wcale jej nie słuchał. Miał dosyć. Dosyć tego że dziewczyna go poucza, chociaż sama nie potrafi stanąć przed ukochanym chłopakiem i powiedziec co do niego czuje. Bo "przecież podobno chłopak powinien być odważniejszy". Odwaga nie ma nic wspólnego z uczuciem. Szczególnie z uczuciem którym on darzył przyjaciółkę. Odwagą jest w tym przypadku trzymanie wszystkiego w tajemnicy, powstrzymywać częstą chęć pocałowania dziewczyny. Ta miłość nie pozwalała mu nawet na dłuższy uścisk czy chociażby pocałunek w policzek. Nawet po takim pocałunku jest rozkojarzony, ma ochotę wszystko jej wyznać. Ale nie może. Nie może, bo chce by dziewczyna była szczęśliwa. Chce by była z kimś kogo ona darzy wyjątkowym uczuciem. Wiele razy słyszał od niej że go kocha. Jednak kocha go jak brata, wiedział że nie ma szansy na coś innego. Był przyjacielem, bratem. Nic więcej. Chociaż jej uśmiech wywoływał u niego szybsze bicie serca. Chociaż gdy widział ją z Leonem, dostawał nagłego ataku niepohamowanej zazdrości. Takiej, że jak najszybciej chcę się znaleźć jak najdalej od zakochanej pary.
Jego przemyślenia nagle przerwał głos przyjaciółki.
- Diego, słuchasz mnie? - spytała Francesca, bliska focha. W końcu tyle mówiła, a on żadnego słowa z jej wypowiedzi nie przyswoił. Przewróciła oczami, gdy chłopak przez dłuższy czas zastanawiał się co odpowiedzieć.
- Okey, nie słuchałem. Przepraszam. Zamyśliłem się. Wrócę już lepiej do domu. Jestem lekko zmęczony, a muszę wieczorem wstąpić do Violetty. Cześć Fran. - powiedział po czym odszedł. Na szczęście już po krótkiej chwili był w domu. Jego rodziców jeszcze nie było. Za jakieś pół godziny mieli powrócić z pracy, a potem szybko szykować się na spotkanie z rodzicami Violetty. Zawsze mówi "z rodzicami", a tak naprawdę Violetta ma tylko ojca. Jej matka nie żyje. Przyzwyczaił się jednak do tego wyrażenia. W końcu jej matka kiedyś zajmowała się również nim, traktowała go jak własnego syna. Razem z Violettą wiedzieli że ona nadal jest obok.
Ze względu na to że nadal był sam w domu, chłopak rzucił się na łóżko i zatopił się w miękkiej pościeli. Sięgnął po notatnik. Chwila spokoju, więc mógł pisać. Wszystko, co tylko przyszło mu do głowy.

Zazdrość mnie wykańcza. Chociaż nie powinienem być zazdrosny. Zazdrosny o najlepszą przyjaciółkę? Jednak ona jest dla mnie nadal jak największy skarb. Owszem, mogę wmawiać sobie że boje się tego że ją skrzywdzi. Boje się. Boje się że ten idiota ją zrani, jednak silniejsza jest u mnie zazdrość. Nie powiem jej prosto w oczy tego że nie powinna z nim być. Wszyscy w studio go uwielbiają. Nawet jej ojciec twierdzi że jest to chłopak z dobrej rodziny. Więc w moich obawach jestem sam. Są one w zupełności nieuzasadnione. Ale nie potrafię się ich pobyć, wiedząc jak ona go kocha, a on w każdym momencie może ją skrzywdzić. 

środa, 4 czerwca 2014

Rozdział II - "Cześć, kocham Cię"

"Kochać to także umieć się roz­stać. Umieć poz­wo­lić ko­muś odejść, na­wet jeśli darzy się go wiel­kim uczu­ciem. Miłość jest zap­rzecze­niem egoiz­mu, za­bor­czości, jest skiero­waniem się ku dru­giej oso­bie, jest prag­nieniem prze­de wszys­tkim jej szczęścia, cza­sem wbrew własnemu. "

Co jest najważniejsze w miłości? Żeby była szczęśliwa osoba, którą kochamy. Właśnie dlatego Diego z niesamowitą cierpliwością znosi moment w którym Violetta wita się z chłopakiem w którym jest zakochana - Leonem. Nigdy nie chciał dla niej źle, wiedział że z Leon jest szczęśliwa. Cała trójka już po niecałej minucie znalazła się w sali w której odbywały się zajęcia z Pablo. Nauczyciela jeszcze nie było. Diego postanowił się wreszcie przestać męczyć i usiadł jak najdalej od gołąbeczków. Wtedy podeszła do niego Francesca.
- I jak tam wasza wycieczka? - spytała. Chłopak przez dłuższy moment nie odpowiadał. W końcu jednak odezwał się.
- Lepiej nie pytaj. Było bardziej niezręcznie niż zwykle, tyle. Niby na początku świetnie i w ogóle. Dopóki nie zaczęła mi gada o Leonie. Ja tego nie wytrzymam niedługo psychicznie, Francesca.
- Spokojnie, spokojnie. Tak cie denerwuje to że spotyka się z Leonem? Czyżby nasz Dieguś był zazdrosny? - spytała dziewczyna, z zadziornym uśmiechem. On wcale nie zwrócił uwagi na zaczepkę dziewczyny. Ona nic nie rozumiała. Nic a nic. Franesca, widząc że wcale nie poprawiła mu humoru, usiadła obok niego. - Aż tak cie wzięło?
Hernandez, słysząc jej słowa, tylko kiwnął głową.
- Nie możesz się tak męczyć, biedaku. Powiedź jej.
- Według ciebie mam podejść i powiedziec "Cześć, kocham Cię"? - spytał z ironią. Naprawdę nie widział opcji żeby powiedziec dziewczynie prawdę. Jest jego przyjaciółką, nie kocha go. A jemu zależy na tym by czuła że może na niego liczyć w każdej sytuacji.
- Dobra, może to faktycznie bez sensu. Ale nie możesz cały czas się smucić! Już wiem, pójdziemy gdzieś razem po zajęciach. Co ty na to? Nie będziesz musiał z nimi siedzieć, bo zapewne nawet jeśli masz plany z Violettą, on się wepchnie.
- Dobrze, niech będzie. - zgodził się chłopak. Nie rozmawiali już dłużej, bo do sali wszedł nauczyciel.
- Diego, Violetta, na scenę. - powiedział od razu. Violetta na te słowa zareagowała z entuzjazmem. Z niecierpliwością czekała na przedstawienie które miało odbyć się za dwa tygodnie. Diego nie był aż tak do tego chętny. Miał śpiewać z Violettą, przez co Leon nie był zachwycony. W końcu jednak ruszył się z miejsca i stanął na scenie, obok dziewczyny.
Po zajęciach Diego wyjaśnił Violettcie dlaczego nie pójdzie tym razem z nią z i z Leonem, po czym wrócił do Francescy. Była ona niby przyjaciółką Violetty, jednak ostatnio wolała spędzać czas z Diego, a nie z zakochanymi. Tak samo z resztą miał Diego. Uwielbiał spędzać czas z Vilu. Kiedy nie ma przy niej Leona. Obiecał więc dziewczynie że wpadnie do niej dzisiaj wieczorem. Z resztą i tak by przyszedł, bo ich rodzice po raz kolejny wychodzą gdzieś razem.

sobota, 31 maja 2014

Rozdział I - "To boli. Bardziej niż myślałem."

"W przyjaźni damsko-męskiej zawsze jest tak, że jedna osoba pragnie czegoś więcej. Lecz niestety przeważnie bywa że nie ma odwagi powiedziec tego drugiej osobie." 

Późny wieczór. Diego siedzi w swoim namiocie. Jego chyba jedynym szczęściem było to że namiot miał osobno. Miał chwilę na przemyślenia, nikt mu nie marudził że już powinien spać. Siedział, wpatrując się w granatową okładkę zeszytu. Zeszytu który prawie zawsze miał przy sobie. Jednak tak skutecznie schowany, że nikt nie wiedział go nigdy na oczy. Nikt z wyjątkiem Violetty. Chociaż nawet ona ma zakaz otwierania, a nawet dotykania go. Zeszyt który jest dla niego jak skarb. W którym może opisać wszystkie swoje odczucia. Kiedy wypiszę wszystko co jest w jego głowie, jest mu zdecydowanie lżej na sercu. Nie wszystko może wyznać Violettcie. A na pewno nie to co do niej czuje. To na pewno nie. Wyciągnął z kieszeni zawieszkę. Puzzle... Nie chciał kupić serca, jednak chciał by dziewczyna wiedziała że jest dla niego ważna. Dostała je od niego na swoje 16 urodziny. Jedną cześć jej dał, drugą zachował dla siebie. Jemu zachowała się cześć z napisem "friend". Zawsze gdy na nią patrzył, nie wiedział co powinien w tym momencie czuć. Nie wyobrażał sobie by mógł być kimś więcej niż przyjacielem. Jednak w jego sercu pozostaje ta niewielka kropla nadziei na lepsze jutro. Na to że chociażby przez przypadek dowie się. Dowie się i powie, że jej też zależy. Że go kocha. Jedyne marzenie, skrywane głęboko na dnie serca.
Sam jednak nie odważyłby się jej tego powiedziec. Wie że to byłoby głupie, bez sensu. Mógłby ją stracić, a tego najbardziej się boi. Najbardziej boi się odrzucenia ze strony dziewczyny. Tego że postanowi odejść "dla jego dobra". Po to by nie cierpiał. Ale czy nie cierpiał by jeszcze bardziej, wiedząc że gdy obudzi się rano jej nie będzie obok? Sięgnął po pierwszy lepszy długopis z plecaka leżącego obok, i wspomniany wcześniej notatnik. Wydostał się z namiotu i ruszył przed siebie. Nie chciał marnować nocy na siedzenie w namiocie, wiedząc że i tak nie zaśnie. Usiadł tam gdzie kilka godzin wcześniej siedział z dziewczyną. Otworzył notatnik z którego wypadło zdjęcie jego i Violetty. Wziął je do ręki. Miał pisać, ale zamiast tego siedział i obserwował zdjęcie. Dokładnie wie gdzie i kiedy było robione. Mógłby w minutach, a może i nawet sekundach określić czas robienia tego oto zdjęcia. Schował je po chwili do notatnika. Nie miał siły cały czas patrzeć i rozmyślać co by było gdyby. Otworzył jeszcze niezapisane strony swojego notatnika. Wpatrywał się w białą kartkę, aż w końcu zaczął pisać.


Nikt nie obiecywał mi że miłość będzie prosta. Ja sam wiedziałem że taka nie będzie. Pomimo tego się zakochałem. Sam nie wiem jak, sam nie wiem dlaczego. Każdego dnia jest coraz trudniej. Przytłacza mnie to. Czasami zadaje sobie pytanie dlaczego nie mogłem zakochać się w jakieś obcej dziewczynie. Dziewczynie którą spotkam na ulicy. Której nie będę musiał codziennie widywać. Przy której nie będę tak cierpiał. Czy to możliwe? Teraz już sam nie wiem. Miłość na pewno jest bolesna. Przekonałem się o tym na własnej skurzę. Podobno też piękna. Ale ja już przestałem w to wierzyć. Istnieje w życiu wiele pięknych rzeczy. Jednak miłość do nich nie należy.






***
Od razu piszę że nie wnikam w to komu pokarzę się tekst z notatnika w ramce, a komu nie xD Mi się tam pokazuje w ramce więc... Dobra, już nic nie piszę. Do następnego.

sobota, 17 maja 2014

Prolog.

"Niektórzy mówią, że przyjaźń dam­sko-męska nie istnieje... ja jednak wierzę, że taka przyjaźń jest...chociaż granica między Nią, a Miłością jest bardzo cienka. Pamiętaj jednak, drogi przyjacielu... granica między miłością, a nienawiścią jest niemal niewidoczna... zwłaszcza, gdy złamiesz serce osobie nazywanej przyjacielem."

Dwoje ludzi, siedzących razem nad jeziorem. Ich rodzice są niedaleko nich, właśnie przygotowując kolacje. Kolejny wypad nad jezioro obu rodzin. Diego i Violettcie jakoś nigdy te wypady nie przeszkadzały. Były dla nich czasem który mogli spędzić razem. Nie byli parą. Byli przyjaciółmi, już od dziecka. Traktowali się jak rodzeństwo. Przynajmniej Violetta traktowała go jak brata. Chłopak skrywał w sobie jednak pewną tajemnice, którą po prostu bał się jej zdradzić.
"Dowie się. Kiedyś" - wmawiał sobie chłopak, chociaż dobrze wiedział że jeśli ona się dowie, to dopiero po jego śmierci. O ile komukolwiek o tym powie...
Noc zapowiadała się naprawdę piękna. Nie było na niebie żadnych chmur. Zawsze trafiali na taką doskonałą pogodę. Violetta siedziała, opierając głowę o ramie chłopaka. Oboje wpatrywali się w jezioro, ani na chwile nie odrywając wzroku. W pewnym momencie Violetta spojrzała na chłopaka.
- Możesz mi obiecać że już zawsze będziesz przy mnie? - spytała. Chłopak na jej słowa tylko się uśmiechnął.
- Oczywiście. Nigdy nie zostawię cie samej. - odpowiedział. Nie wiedział jednak co wydarzy się już w najbliższym czasie.