wtorek, 17 czerwca 2014

Rozdział IV - "Wszyscy gdzieś się spieszyli. Wszyscy, tylko nie on."

"Teraz jedyne co mi pozostało to udawać, że wszystko jest ok, że twoje imię nie wywołuje u mnie dreszczy, że na twój widok moje serce nie przyśpiesza."

Gdy jego rodzice w końcu zjawili się w domu, wrzucił do torby notatnik i zbiegł na dół. Krzyknął tylko że już idzie do Violetty i po chwili zniknął w drzwiach. I tak nie miał za dobrych relacji z rodzicami. Nigdy nie mieli dla niego czasu, chyba że akurat byli gdzieś na wakacjach z Violettą i jej ojcem. Więc dlaczego teraz miałby posiedzieć z nimi chwile w domu, porozmawiać chociaż chwilę? Wcale nie znali swojego syna. I on nie zamierzał się im narzucać. Wcześniej nie czuł się samotny. Wcześniej, czyli kiedy? Kiedy Violetta jeszcze nie znała Leona. Kiedy to z nią spędzał każdą wolną chwilę. A teraz, pomimo tego że coraz częściej doznaje uczucia samotności, nie zamierza poprawiać stosunków z rodzicami. Uważa że na to za późno. Zdecydowanie za późno.
Już po chwili chłopak szedł w stronę domu swojej przyjaciółki. Przyglądał się ludziom. Wszyscy gdzieś się spieszyli. Wszyscy, tylko nie on. On miał jeszcze czas. Przynajmniej wydawało mu się że ma jeszcze dużo czasu. Że zdąży zrobić wszystko, co chce zrobić do momentu swojej śmierci. Ale przecież nikt nie zna daty swojej śmierci. Nikt nie zna dnia, godziny. Nie zdawał sobie sprawy z tego że jego czas już się kończy, że powinien cieszyć się każdą minutą.
Gdy w końcu był pod domem Violetty, jej ojciec akurat wychodził. Wpuścił chłopaka, który od razu pobiegł do pokoju przyjaciółki. Dziewczyna siedziała pisząc coś swoim pamiętniku. Oboje mieli tak że bez opisywania swoich uczuć na papierze by się nie obyło. Brunet usiadł obok niej, jednak gdy spróbował zerknąć do pamiętnika, ona go zamknęła.
- Trochę prywatności, ja twojego zeszytu nawet dotknąć nie mogę a ty mi się gapisz jak piszę. A w ogóle, to się puka. - powiedziała Violetta. Chłopak tylko wywrócił oczami.
- Ciebie też miło widzieć, mała. - powiedział i delikatnie pocałował jej policzek. - Jednak następnym razem prosiłbym o milsze powitanie.
- Uważaj żebyś następnym razem nie dostał w łeb tym zeszytem. - powiedziała. Oboje się zaśmiali.
Reszta dnia minęła im dość szybko. Zdecydowanie za szybko, szczególnie dla Diego który nie miał ochoty rozstawać się z Violettą. Niestety, jutro rano szkoła. Ta myśl jeszcze bardziej go przerażała. Myśl że jutro znów zaśpiewa z Violettą. Że tym razem po prostu zwieje z tej lekcji, bo nie wytrzyma. Nie wytrzyma. Obok niego na scenie stoi Violetta, uśmiecha się do niego. Z kolei obok sceny stoi Leon, z każdą chwilą nienawidząc go jeszcze bardziej niż on jego. O ile to jest możliwe.
Chociaż w tym momencie ma ją tylko dla siebie. Gdy są razem na scenie, nic się nie liczy. Cały świat znika. Po prostu są razem, cieszą się chwilą.
Występ zbliżał się nieubłaganie. To już za kilka dni, przez co Pablo jeszcze bardziej zaczął nalegać na częstsze próby przyjaciół. Spotykali się więc codziennie w wolnym czasie. Violetta coraz mniej czasu spędzała z Leonem, bo każdą wolną chwilę spędzała z przyjacielem. Czy to mogło być denerwujące dla Leona? Oczywiście że mogło.

5 komentarzy:

  1. Jak zawsze super rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne. Po prostu piękne! Nie wiem co więcej napisać. O może to--> JAK JA SIĘ MARTWIĘ O DIEGO! Już pokochałam go w tym opowiadaniu i smutno mi że on umrze . No ale przecież love forever, co nie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Zakochałam się w tych rozdziałach ^^
    Dlaczego?! Nie zabijaj mi Diegusia! xD
    Czekam na next :*
    Całuję Tala :)

    OdpowiedzUsuń
  4. biedny Leonek ;c
    nie szkoda mi go nawet :D
    huhuhuu szczera ja :D
    Dieguś ♥
    przedstawienie ♥
    czekam na next ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedny Diego umrze :(
    szloch.. xd
    czekam na występ Dieletty i cieszę się, że Viola znalazła więcej czasu dla Diego ^^
    Co do rozdziału to jest piękny♥

    OdpowiedzUsuń